Mam na to wszystko wyjebane

UWAGA! Ta strona używa cookies i podobnych technologii. Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to.
"Informacje o plikach cookies".

Zęby w Ścianę (2007) - teksty

  1. "Zabawka" (03:55)
  2. "Ptaszek" (04:09)
  3. "Czerwona musztarda" (03:42)
  4. "Ja i moja żona" (03:17)
  5. "Wielbłąd" (04:31)
  6. "Kibel" (03:33)
  7. "Było minęło" (03:56)
  8. "Masz babo placek" (03:50)
  9. "Świnie w pierzynie" (04:03)
  10. "Robaczek" (04:35)
  11. "Mucha nie siada" (04:31)

Zabawka

"Przerywamy wiadomości by nadać komunikat z ostatniej chwili, przed chwileczką komenda główna policji poinformowała naszych dziennikarzy, że przy moście Poniatowskiego doszło do makabrycznego odkrycia."

"Mamo, mamo, już nie mam się czym bawić."

"Przydrożny wędkarz Józef K. w trakcie swojej codziennej wędrówki odkrył zawinięte w worek szczątki zwłok."

"Będzie moim najlepszym przyjacielem."

"Wszelkie poszlaki wskazują na ośmioletnią Kasię. To już siódmy przypadek morderstwa zabawki w tym miesiącu."

Nie drap mnie po nosie dziś
Nic mnie nie swędzi, A ty chcesz się nad nim obrzydliwie znęcić
I patrzeć aż się urwie nosek, pryśnie krew będę miał dosyć
oj sadystko tylko nie pazurem  

Zostaw bo zepsujesz mnie
To bardzo boli, kiedy pazur krwi wydostać się pozwoli
A twoja piękna bluzka cała, nigdy nie będzie tak biała
tylko w czerwone kropy

Twoja zabawa psuje mnie jak młotek w mordę
Ty się wciąż bawisz, bluzkę zakrwawisz
Twoja zabawa niszczy mnie jak pindol w oko
Tak dalej będzie? to mnie nie będzie

Nie rzucaj mną w blady kąt
Tego nie lubię, jak mnie odrzucisz to się w bałaganie zgubię
I już się mną tak nie pobawisz, gdy tak sobie mnie odstawisz
a przez ciebie mnie tak serce wali

Nie dźgaj mnie szpileczką gdyż
Me wątłe ciało, już za dużo dziś przez ciebie krwi wylało
A serce me kruche, zmęczone, tym sadyzmem wykończone
bije jak majkel tajson

Twoja zabawa psuje mnie jak młotek w mordę
Ty się wciąż bawisz, bluzkę zakrwawisz
Twoja zabawa niszczy mnie jak pindol w oko
Tak dalej będzie? to mnie nie będzie 

Twoja zabawa psuje mnie jak z buta w czoło
Ty się wciąż bawisz, bluzkę zakrwawisz
Twoja zabawa niszczy mnie jak pindol w oko
Tak dalej będzie? to mnie nie będzie

W roku 1985 Małgosia dostała pod choinkę pluszowego misia
W dwa dni później ten sam pluszowy misio został przez Małgosię zamordowany!

Czemu zabiłaś go? Czemu zabiłaś go??

Twoja zabawa psuje mnie jak młotek w mordę
Ty się wciąż bawisz, bluzkę zakrwawisz
Twoja zabawa niszczy mnie jak pindol w oko
Tak dalej będzie? to mnie nie będzie 

Twoja zabawa psuje mnie jak z buta w czoło
Ty się wciąż bawisz, bluzkę zakrwawisz
Twoja zabawa niszczy mnie jak pindol w oko
Tak dalej będzie? to mnie nie będzie

Ptaszek

?Pamiętaj synu, baba to jest nic innego jak wieczna udręka,
zrobiłbyś coś pożyteczniejszego zamiast uganiać się za tą lafiryndą
Rozumiesz co do ciebie mówię??

?Rozumiem tatku?

?Chyba nie?

Ksiądz Józef mówił, że masz bardzo ładne oczy,
że byle czym nie można ciebie zauroczyć
W mym skromnym ciele, nie ma miejsca na popisów wiele
Jednak czasami warto postępować śmielej

Popatrz, leci ptaszek
Może on w swej wolności, poznał istotę miłości
Popatrz dalej, obsrał daszek
Widać gdy go coś dręczy, to się chłopak z tym nie męczy, chciałbym tak...

Przytul mnie Staszek, ja ryczę..
Ryczę bo smutno mi tak...

Każdy żyje w swoim łajnie
Lecz i tak może być fajnie,
Polejcie wino
Humor mnie nie minął
Wypijem co gorzkie duszkiem
Wyjdziemy stąd z pełnym brzuszkiem
Żarcie na stół
Zalejcie kieliszka mi pół

Widziały oczy me jak byłaś pod trzepakiem
Jak rozmawiałaś z jakimś przystojnym chłopakiem
Chciałem dziewczyno, byś była tą na świecie jedyną,
A ty przyjęłaś moje kwiaty z głupią miną

Popatrz, leci ptaszek
Może on w swej wolności, poznał istotę miłości
Popatrz dalej, obsrał daszek
Widać gdy go coś dręczy, to się chłopak z tym nie męczy, chciałbym tak...

Przytul mnie Staszek, ja ryczę..
Ryczę bo smutno mi tak...

Każdy żyje w swoim łajnie
Lecz i tak może być fajnie,
Polejcie wino
Humor mnie nie minął
Wypijem co gorzkie duszkiem
Wyjdziemy stąd z pełnym brzuszkiem
Żarcie na stół
Zalejcie kieliszka mi pół

La la la lalala...

Czerwona Musztarda

Widziałam ich wtedy jak oni szli
Ale nie chcieli zapiąć mi butków
A w ich głowach było coś niemądrego
I jeden pan się potknął i upadł
A drugi próbował mu pomóc wstać
A tamten powiedział, "Nie możesz mi pomagać
Bo jak wstanę to będę musiał zapiąć tej małej cholerze butki
Więc wolę leżeć i nie rzucać się w oczy"
Trzeci z nich zignorował wszystkich bo był fujarą
I potoczył się do końca alei, gdzie czekał na niego wielki banan

Gdzieś na warszawskiej pradze
Stoi dziewczynka w chłodzie
Czerwona musztarda na brodzie

Na stopach butki małe
Sznureczki rozwiązane
Czas toczy się we śnie i w wodzie

I zostali tylko ci dwaj, obaj wredni
Z twarzą w betonie próbowali uniknąć nieuniknionego
Bo i tak jak śmigną to długo ich nie będę szukała
I tak stałam sobie - a oni leżeli,
i spływało po nich tysiąc kropel potu
Kropelka do kropelki - łączyły się w tłuste kule,
i wylewały się na beton
Nagle jeden wstał, podszedł do mnie i zawiązał mi butki
"O cholera" powiedziałam, "zepsułeś całą intrygę", a on na to, "to nie jest głupi film, w rzeczywistości smarkulo wszystko się kończy szybko i mało atrakcyjnie."

Gdzieś na warszawskiej pradze
Stoi dziewczynka w chłodzie
Czerwona musztarda na brodzie

Na stopach butki małe
Sznureczki zawiązane
Czas toczy się we śnie i w wodzie

I zawiązał mi palant butki
I się akcja o co zaczepić nie miała
Więc kopnęłam starego idiotę w jaja
I czekałam na nową intrygę
On zawył z bólu, a potem wyraźnie upadł na beton i wyrżnął łbem w kapsel po butelce Ten drugi stwierdził, że to jest głupie i wyszedł za planszę, a ja wytarłam czerwoną musztardę na brodzie, bo kretynki z siebie robić dłużej nie będę,
ale ten co leży będzie, więc mu wklepałam musztardę na brodę
i ochoczo i w ogóle w podskokach śmignęłam za parawan.

Gdzieś na warszawskiej pradze
Leży chłopina w wodzie
Czerwona musztarda na brodzie

Na głowie kapsel wbity
A w kroczu ptaszek zbity
Czas toczy się we śnie i w wodzie
A ja kocham swoją mamę!

Gdzieś na warszawskiej pradze
Stoi dziewczynka w chłodzie
Czerwona musztarda na brodzie

Na stopach butki małe
Sznureczki zawiązane
Czas toczy się we śnie i w wodzie

Ja i moja żona

Tu przyjde, pójde, upadne, wstane
Tu ktoś przewróci, uważaj baranie!
Z każdego złego, wypija się coś dobrego
Lecz nie dolewaj póki nie skończę tamtego

Tu ciągle męczą, trują, nękają
Co inne myślą, co inne gadają
Wredny uśmieszek, pod pachami tłusty meszek
nie podchodź bliżej fetor się za tobą niesie
 
To podli ludzie, podli i brzydcy
Nie zasługują na me uściski

Bogu dzięki, że jest ona
Razem raźniej
Ja i moja żona (łuł!)

Gdy na stole 10zł
Zawsze razem
Ja i moja żona (łuł!)

Coś na mnie spadnie, łupnie, zaboli
Dołoży cegłę ciężkiej doli
Nad nami ciąży łapa aparatu władzy
Nie rozbierajcie nas, bo już jesteśmy nadzy

Życie potrafi wbić w plecy tasak
Wpajać że liczy się tylko kasa
Żyjemy w bagnie, gdy dasz nogę to upadniesz
Reszta cię wciąga bo uciekać jest nieładnie

Podłe zasady, podłe i gupie
Głęboko tłuką się w mojej dupie

Bogu dzięki, że jest ona
Razem raźniej
Ja i moja żona (łuł!)

Gdy na stole 10zł
Zawsze razem
Ja i moja żona (łuł!)

?Wiesz co Zocha? A niech grają te melodie, to się im nogi w tańcu powyłamywują?

Piękny poranek, piękny i rześki
I tyle słońca ile się zmieści

Bogu dzięki, że jest ona
Razem raźniej
Ja i moja żona (łuł!)

Gdy na stole 10zł
Zawsze razem
Ja i moja żona (łuł!)

Wielbłąd

Sunie wielki błąd, łeb opiera na zadzie
Jest nienormalny, przychlast, gupi, brzydki
?idź stąd, nie będziemy się z tobą bawić?

Oto co masz, kim jesteś, piękną masz twarz

I wszystkim wkoło jest wesoło, złapmy rączki, zróbmy koło,
pokażmy uśmiechnięte buzie
Nie puszczaj bąka, bo to nie łąka,
Tylko odchył normalny jest akceptowalny

To tyś jest błąd-wielbłąd
Nie mieścisz im się w głowach
Jesteś twardym, ciężkim kamieniem w bucie 
To tyś jest błąd-wielbłąd
Pragną ciebie schować
Ty jesteś wielki, wielki błąd

Sunie sobie błąd, ma wrotki na kopytach 
Jest nienormalny, śmieszny, durny błąd

Oto co masz, kim jesteś, piękną masz twarz

I wszystkim wkoło jest wesoło, złapmy rączki, zróbmy koło,
pokażmy uśmiechnięte buzie
Nie puszczaj bąka, bo to nie łąka,
Tylko odchył normalny jest akceptowalny

To tyś jest błąd-wielbłąd
Nie mieścisz im się w głowach
Jesteś twardym, ciężkim kamieniem w bucie 
To tyś jest błąd-wielbłąd
Pragną ciebie schować
Ty jesteś wielki, wielki błąd

Wszystko co w sobie masz
Wszystko co innym dasz
Złapiemy się za rączki
Gdy nie będziesz podbierał nam łączki
Ty jesteś inny
i choć niewinny
Za swoje zachowanie idziesz na wygnanie

Po piachu sunie błąd, łeb opiera na zadzie
jest nienormalny
Po piachu sunie błąd, cień na pustynie kładzie
nie jest zwyczajny
Po piachu sunie błąd, ma wrotki na kopytach
jest nienormalny
Po piachu sunie błąd, potężny w gabarytach
Po piachu sunie błąd

Oto co masz, kim jesteś, piękną masz twarz

I wszystkim wkoło jest wesoło, złapmy rączki, zróbmy koło,
pokażmy uśmiechnięte buzie
Nie puszczaj bąka, bo to nie łąka,
Tylko odchył normalny jest akceptowalny

To tyś jest błąd-wielbłąd
Nie mieścisz im się w głowach
Jesteś twardym, ciężkim kamieniem w bucie 
To tyś jest błąd-wielbłąd
Pragną ciebie schować
Ty jesteś wielki, wielki błąd

Kibel

Jesteś ciekaw co będzie potem
Czy co włożysz otrzymasz z powrotem
czy sobie radę dasz
i czy się pozbierasz
gdy ktoś się zesra i ci gównem rzuci prosto w twarz
Nic takiego
Nie ma złego dnia
Póki twój zad w dobrym kierunku sra

Moje życie, wybieram ja sam
Dobrze wiem w jaki kibel sram
Przecież nie chodzi tylko o to
By uzbroić dupe w złoto

Życie pisze największe dramaty
Spisze ciebie od razu na straty
I choćbyś tydzień pił
I o motylach śnił
To dźwignąć siebie z tego gówna nie będziesz miał sił
Nie ma bata
Nie jestem tu sam
Choć w lustrze tylko jedno odbicie mam

Moje życie, wybieram ja sam
Dobrze wiem w jaki kibel sram
Przecież nie chodzi tylko o to
By uzbroić dupe w złoto

Nic nie będzie już takie jak potem
Kiedy wrócisz tutaj z powrotem
Więc zawróć póki czas
Zastanów się choć raz
Bo skończysz marnie, jak każdy z nas
Oto właśnie chodzi
Póki jesteśmy młodzi
Możemy wybrać coś innego, coś pozytywnego

Moje życie, wybieram ja sam
Dobrze wiem w jaki kibel sram
W życiu nie chodzi tylko o to
By uzbroić dupe w złoto

Było minęło

Chciałbym powiedzieć wszystkim, że
Czuję się bardzo źle
I nie wiem czemu gdyż
Mój łeb mi pęka w tle

Bo to jest tak
Że nikt nie wie co i jak
I myślami pierdzę w mózg
Może to jakiś znak

Satelita krąży po osi moich miłosnych niepowodzeń
(Łuu Uuu Uuu Uuu)
Po orbicie przemieszcza się emocja z mojego
pierwszego małżeństwa
(Łuu Uuu Uuu Uuu)

Chciałbym powiedzieć wszystkim, że  
Z natury często śpię
I lubię spać, bo wtedy
Wydaje mi się, że śnię

Bo to jest tak
Że nikt nie wie co i jak
I myślami pierdzę w mózg
Może to jakiś znak

Satelita krąży po osi moich miłosnych niepowodzeń
(Łuu Uuu Uuu Uuu)
Po orbicie przemieszcza się emocja z mojego
pierwszego małżeństwa
(Łuu Uuu Uuu Uuu)

Czasem rozmawiam z Tobą w myślach
?A po co??
Właśnie po to, żebyś się mnie o to pytała, dziękuję

Gdzie teraz jesteś?
Gdzie teraz jesteś?

Bo to jest tak
Że nikt nie wie co i jak
I myślami pierdzę w mózg
Może to jakiś znak

Gdy wczoraj stałem pod prysznicem, nikt do mnie nie przyszedł
(Łuu Uuu Uuu Uuu)
Chciałbym kiedyś zobaczyć alternatywne zakończenie tej bajki
(Łuu Uuu Uuu Uuu)

?Mamo, a dlaczego ludzie się zakochują??
?Ludzie się zakochują z tęsknoty?
?Z tęsknoty? A za kim??
?Za samym sobą?

Gdy wczoraj stałem pod prysznicem, nikt do mnie nie przyszedł
Dziękuję

Masz babo placek

On cię nie kocha
Pragnie pieszczocha
Głowę dam, że jest z niego cham

W cabanie chowa
Myśli i słowa
Wielki pan, wart zadufanych dam

Kartofel weźmie sobie placek
Bezczelny cham
On zrani, zniszczy babi placek

On cię zostawi
Tylko się bawi
Nie wie jak, wypełnić swój brak

Gdy obiecuje
To jadem truje
Wielki pan, wart zadufanych dam

Kartofel weźmie sobie placek
Bezczelny cham
On zrani, zniszczy babi placek

Czy powstrzymasz kartofla?
Czy uchronisz swój placek?

On cię nie kocha
Pragnie pieszczocha
Głowę dam, że jest z niego cham

W cabanie chowa
Myśli i słowa
Wielki pan, wart zadufanych dam

Kartofel weźmie sobie placek
Bezczelny cham
On zrani, zniszczy babi placek

Bezczelny cham

Świnie w pierzynie

?Biada wam oj biada Panie, czas zapłaty wnet nastanie,
Przyjdzie się odkupić winie, a to spotka wszystkie świnie?

Wszyscy są mądrzy, wszyscy głupi
Patrzą na błoto, widzą złoto
Są jak ta świnia, która wciąż wcina
Która żre tyle byle było jej najmilej
Leczy przyjdzie czas, gdy się im włos na głowie zjeży
Bo biorą więcej więcej więcej niż należy
Te ciągłe branie, te żerowanie
Uważaj dumny Panie w gardle ci to stanie

Tak być nie może nie może przecież nie może być
Tak być nie może nie może przecież nie może być
Tak być nie może nie może przecież nie może być
Przecież nie może tak być

Wszyscy geniusze i debile
Patrzą na złoto, widzą błoto
Tacy naganni, jednak bezkarni
Wierzą swej łapie zawsze coś tam się w nią złapie
Jak możesz brać to nie drażniąc sumienia swego
Zakładając, że w ogóle masz coś takiego
Czy ty to widzisz, czy się nie wstydzisz
Że robisz z siebie tu świniaka paskudnego

Tak być nie może nie może przecież nie może być
Tak być nie może nie może przecież nie może być
Tak być nie może nie może przecież nie może być
Przecież nie może tak być

Tak być nie może nie może przecież nie może być
Tak być nie może nie może przecież nie może być
Tak być nie może nie może przecież nie może być
Przecież nie może tak być

Robaczek

Robaczek po ścianie zasuwa w dół
(coś tu się stanie)
Zachłysnął się strachem i rąbnął w stół
(ktoś cię dziś złamie)
Zastygnął w bezruchu, wyczekał aż
(wszyscy gdzieś znikną)
Podreptał nóżkami wolniutko w dół 
(wszyscy umilkną)

Mały robaczek
Za błahy byś zrozumiał co znaczy
Za mały byś szacunkiem obdarzył
Nie zrozumiesz, nigdy nie...!

Drobny robaczek
Za głupi byś chciał coś w nim zobaczyć
Za mądry jesteś, nie widzisz co znaczy
Nigdy nie dowiesz się nie...

Chyba on jest tu sam
On jest tu sam
Uważaj, ktoś jest tam!
 
(Zgniotę cię mój mały)
Pójdź sobie
Zostaw mnie

Robaczek skręcił wolniutko w bok
(ktoś cię zobaczy)
Zatrzymał się, obszedł rozlany sok
(nic tu nie znaczysz)
Usłyszał nad sobą szyderczy śmiech
(wszyscy cię widzą)
Raptownie, w porę, odskoczył w bok 
(oni cię nienawidzą)

Mały robaczek
Za błahy byś zrozumiał co znaczy
Za mały byś szacunkiem obdarzył
Nie zrozumiesz, nigdy nie...!

Drobny robaczek
Za głupi byś chciał coś w nim zobaczyć
Za mądry jesteś, nie widzisz co znaczy
Nigdy nie dowiesz się nie...

Chyba on jest tu sam
On jest tu sam
Uważaj, ktoś jest tam!
 
(Zgniotę cię mój mały)
Pójdź sobie
Zostaw mnie

Mucha nie siada

(Rasz-Rasz Siaba)
Uśmiechnął się miś
(Rasz-Rasz Siaba)
Szczęśliwy jest dziś
Pochlastał się głos
który ciągle wpajał 'taki twój los'

(Rasz-Rasz Siaba)
Zaskoczył się muł
(Rasz-Rasz Siaba)
Co niewolę knuł
Szereg pięknych nut
Bo kwiatuszki podeptały but

Ostatni raz
Poddałem się zamiast
Uwierzyć w to, co jest
Wpisane w moją krew
Nie może być tak
Że cały piękny świat
Zamykasz w swoich snach
Jesteś coś więcej wart

(Rasz-Rasz Siaba)
Zatańczy nam słoń
(Rasz-Rasz Siaba)
Masz fiołkową woń
stracił moce pech
padnął, klapsnął, upadł, umarł i zdechł

(Rasz-Rasz Siaba)
Zgubił rogi byk
(Rasz-Rasz Siaba)
Strach przed nim już znikł
Nasączył się paw
Wodą z nieba i paletą barw

Ostatni raz
Poddałem się zamiast
Uwierzyć w to co jest
Wpisane w moją krew
Nie może być tak
Że cały piękny świat
Zamykasz w swoich snach
Jesteś coś więcej wart

?No ale panie doktorze, co jest z tą muchą?
Tak ładnie siadała, teraz nie siada?

?Może ktoś pokazał tej musze,
jak we właściwy sposób korzystać ze skrzydeł?

(Rasz-Rasz Siaba)
Uśmiechnął się miś
(Rasz-Rasz Siaba)
Szczęśliwy jest dziś
Pochlastał się głos
który ciągle wpajał 'taki twój los'

(Rasz-Rasz Siaba)
Zaskoczył się muł
(Rasz-Rasz Siaba)
Co niewolę knuł
Szereg pięknych nut
Bo kwiatuszki podeptały but

Ostatni raz
Poddałem się zamiast
Uwierzyć w to, co jest
Wpisane w moją krew
Nie może być tak
Że cały piękny świat
Zamykasz w swoich snach
Jesteś coś więcej wart

Patroni

 

FACEBOOK

Projekt strony:

Kontakt: